Do zdarzenia doszło w Terminalu Kontenerowym DCT, znajdującym się w Gdańsku. Dwa kontenerowce zderzyły się nocą, co może potencjalnie powodować ryzyko zanieczyszczenia wód. Urząd Morski jednak oznajmia, że w tym wypadku takie ryzyko nie występuje, więc mieszkańcy nie muszą się niczego obawiać. Nie ma również ryzyka rozlewa, a sprawę obecnie prowadzi Kapitanat Portu Gdańsk. Wszczęto również dochodzenie, o której poinformował Maciej Jeleniowski, który obecnie piastuje urząd zastępcy dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni.
Co było powodem kolizji?
Dlaczego w ogóle doszło do kolizji? Była to pomyłka ludzka czy może błąd techniczny, na który nikt nie miał wpływu? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, musimy przeanalizować zdarzenie jeszcze raz. Otóż statek Escepa zrestartował silnik zbyt szybko podczas odchodzenia w morze. Skończyło się to tym, że zderzył się z rufą statku, który akurat znajdował się przed nim. Wydawałoby się, że to wina człowieka, który odpowiadał za operowanie silnikiem. Nie jest to jednak takie pewne, bo silnik jak każde inne urządzenie podlega różnego rodzaju awariom i usterkom. Niewykluczone, że i tym razem tak było.
Statki Escape i Hanni
Statek Escape do małych łódeczek nie należy. Mierzy on aż 168 metrów długości, a datę ukończenia jego budowy jest 2011 rok. Ten holenderski statek miał dotrzeć bezpiecznie do kaliningradzkiego portu, ale mu się to nie udało z powodu kolizji. Drugim kontenerowcem jest Hanni, który jest nieco krótszy, bo ma „tylko” 118 metrów długości. (nie są to jednak najdłuższe statki, bo na świecie istnieją również taki, co mają prawie 400 metrów). Pod niemiecką banderą pływa już od 1998 roku. Kontenerowce takie są bardzo ważne dla handlu morskiego, bo to właśnie one odpowiadają w dużej mierze za handel międzynarodowy. Dzięki pojemnym kontenerom możliwe jest poważenie olbrzymich ładunków wielu różnych międzynarodowych firm. Wystarczy przypomnieć sobie niedawną sytuację zablokowania kanału Sueskiego. Było to tylko kilka dni, jak utknął w nim kontenerowiec, a międzynarodowy handel bardzo mocno to odczuł. Choćby takie sytuacje są dowodem na to, że wartości kontenerowców nie należy podważać.