Spory o wycinkę lip w centrum miasta – rzeczownik i działacz społeczny mają różne zdania

Niedawno, zauważono zniknięcie kilku dorodnych lip, które wcześniej zdobiły ulicę Szopy w Śródmieściu. Choć drzewa były pełne życia i co roku obficie kwitły, podjęto decyzję o ich usunięciu. Wydaje się to jeszcze bardziej niezwykłe, jeśli uwzględnimy fakt, że przed wycinką przeprowadzono kontrolę, która miała potwierdzić, że te piękne lipy powoli odchodzą ku upadkowi. Czy możliwe było uratowanie tych drzew? Rozmawiamy na ten temat z ekspertem.

Kilka dni temu bez ostrzeżenia zniknął ciąg drzew liniowych wzdłuż ulicy Szopy w Śródmieściu. Ta nagła zmiana wywołała zdziwienie wielu osób, zwłaszcza że jeszcze rok temu drzewa te były pełne kwiatów. Niestety, jak stwierdzono, drzewa na stałe przestały żyć w tym sezonie, a cały proces był stopniowy i trwał przez wiele lat.

Nasz rozmówca, Patryk Rosiński, rzecznik prasowy Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni (GZDiZ), mówi, że stan drzew stale się pogarszał od momentu wybudowania chodnika wzdłuż nabrzeża. W trakcie początkowej oceny tego obszaru ustalono, że wartość biocenotyczna martwych drzew jest znikoma ze względu na dużą presję antropogeniczną. Innymi słowy, lipy nie były wystarczająco wartościowe, aby je zachować. Przyczyną, jak twierdzą urzędnicy, jest ingerencja człowieka – wybudowanie chodnika ponad 20 lat temu, co miało bezpośredni wpływ na wymarcie drzew. Roger Jackowski, działacz społeczny zajmujący się opieką nad zielenią, ma inne zdanie na ten temat.

Jackowski twierdzi, że proces zamierania rozpoczął się kilka lat temu z powodu suszy, która szczególnie odczuwalna jest w Gdańsku. Lamentuje on nad zmianami klimatycznymi, które mogą prowadzić do znacznej ilości podobnych sytuacji. Jeszcze pięć lat temu te lipy były w dobrym stanie – dodaje.

Jesienią ubiegłego roku GZDiZ złożył wniosek o wycinkę 8 lip z ulicy Szopy. Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków wydał pozwolenie na wycinkę, ponieważ drzewa te znajdowały się na obszarze chronionym. W tej sytuacji, urzędnicy musieli również sprawdzić, czy nie doszło do celowego pogorszenia stanu zdrowia lip oraz ewentualne występowanie gatunków roślin, zwierząt i grzybów podlegających ochronie.

Lipy, które zostały wycięte, rosły wzdłuż ulicy Szopy przez wiele dziesięcioleci. Najmniejszy obwód pnia wynosił 136 cm, a największy 206 cm. Przez te długie lata drzewa te były oazą cienia dla mieszkańców miasta w upalne dni, schronieniem dla ptaków oraz naturalnym filtrem powietrza. Czy jednak nie dało się uniknąć ich wycinki?

Jackowski uważa, że wymagane są znaczne zmiany w polityce miejskiej ze względu na wspomniane wcześniej zmiany klimatyczne. Według niego pielęgnacja miejskich drzew jest zaniedbywana. Gdyby drzewa były regularnie kontrolowane i inwentaryzowane, można by szybciej zareagować i podjąć działania pielęgnacyjne, co mogło uratować lipy.

Nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi od urzędników na nasze pytania dotyczące zaniedbań pielęgnacji. Rzecznik GZDiZ zapewnił natomiast, że planują jak najszybciej zadrzewić ulicę Szopy. Nowe lipy mają szansę pojawić się najpóźniej na początku zimy 2024/2025 roku.

Decyzja o jak najszybszej wycince i ponownym zalesieniu została już podjęta. Nowe drzewa mają zostać posadzone najpóźniej do 2025 roku, ale jest bardzo prawdopodobne, że pojawią się one już na początku zimy 2024 roku – mówi Patryk Rosiński.

Konserwator zobowiązał urzędników miejskich do posadzenia 17 drzew, w tym: 14 lip drobnolistnych (o wysokości minimum 3 m i obwodzie pnia 14-16 cm) oraz 3 jarząbów mącznych o tych samych parametrach. Oznacza to, że musimy czekać kolejne kilkadziesiąt lat, aby ulica Szopy znów mogła pochwalić się dorodnym ciągiem drzew.